sobota, 22 października 2016

Dzień 1797.

Cóż pisać...

Rozpoczęcie studiów jakoś przeżyłam mimo stresu. Wypiłam pół butelki kropli uspokajających, które nie pomogły. Ehh.. W ten weekend nie pojechałam na uczelnię. Usłyszałam jak moja mama pijana nad ranem krzyczała: "Po chuj jej takie studia i tak nie zdobędzie pracy, wyrzuca tylko pieniądze w błoto."  Zabolało mnie to, przecież sama mnie na nie namawiała.
Pół dnia płakałam jak histeryczka, nie byłam w stanie niczego zrobić. Myślałam, że wszystko się ułoży, w końcu wyprowadziłam się od taty.. Myliłam się.. Tu jest tak samo. Na szczęście nie ma pierdolenia o pieniądzach.. Problem tkwi w tym, że nie mam pracy.. Tylko.. Oni nie rozumieją, że.. No.. Ja się boję.. Boję się..

Boję się, że... 
Nie dam rady...
Będę niepotrzebna..
Jestem beznadziejna..

Może mam fobię społeczną? Nie wiem.. Już wcześniej chciałam o tym napisać, ale bałam się. Wiem, że nie powinnam, w końcu od tego jest ten blog.. A jednak, ciągle skrywam w sobie sekrety, o których nie mam siły nawet myśleć.

Szczerze? Często rozpaczam nad tym dniem, gdy Marek mnie uratował. Przeklinam, myśląc o tym, że lepiej byłoby gdybym nie żyła..
Niekiedy przewijają się wizje, jakby to było, gdybym spróbowała jeszcze raz. Chciałabym. Bardzo. Jednak coś mnie trzyma przy życiu.

Każdy nie traktuje moich wyznań poważnie. Nie rozumieją, że dużo mnie kosztuje ich powiedzenie.

 Kurwa. Istny cyrk. Nic się nie układa, wszystko wychodzi źle,
ja pierdole.

1 komentarz:

  1. Trzymajmy się przy życiu razem.
    Nie robisz czegoś, bo boisz się, że się nie uda? Jeśli tego nie zrobisz, to nigdy nie dowiesz się, czy by się udało, ale... ja mam tak samo. Wiem, że źle jest nic nie robić, ale czy porażka nie boli bardziej niż niepróbowanie?
    Chciałam coś poradzić, a sama zadaję pytania.

    OdpowiedzUsuń