niedziela, 25 lutego 2018

Dzień 2287.

Po ponad tygodniu picia trochę ogarnęłam kapę. Zajebiste jest bycie trzeźwym. Podjęłam racjonalne decyzje, które raczej nie będą miały swojego miejsca w przyszłości. Ze względu na długi chciałam wyjechać z byłym do Holandii. Spotkałam się z nim trzy dni temu. Cały czas myślałam o osobie, która tak naprawdę nie istnieje. Zbyt bardzo go wyidealizowałam przez tą rozłąkę. Kiedyś był cudownym człowiekiem jednak zabił tą najwspanialszą część siebie. Stał się podłym chujem, nie potrafię z nim żyć. Przyjechał do mnie najebany choć prosiłam, że nie chcę go widzieć w takim stanie. Nie wierzę w to, że może być między nami dobrze, wszystko i tak sprowadza się do kłótni.

Mimo tego co przeżyłam i czułam nie potrafię zapomnieć o drugiej osobie. Choć często myślę, że zostałam najzwyklej wykorzystana i oszukana, łudzę się, że się mylę. Czuję coś do niego, chciałabym wierzyć, że naprawdę jest takim jakim jest przy mnie, dla mnie. Nie lubię tak poważnych zmian w życiu, boję się. Boję się, że byłby to zły wybór. Jestem wypłukana z uczuć. Moja zazdrość i jego wahania zabiłyby mnie od środka. Zbyt wiele bym chciała, jego na wyłączność, by nie było miejsca w jego życiu dla nikogo innego. To niemożliwe. 

Poza tym wyprowadzam się. Jeszcze nie wiem gdzie, nie mam siły o tym myśleć, a został mi ostatni dzień. Chyba liczę na łut szczęścia. 

Wiosna.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz