wtorek, 6 marca 2018

Dzień 2296.

Wyjechałam z Rybnika. W końcu odpoczęłam psychicznie, ten tydzień był naprawdę ciężki. Dynamika zdarzeń z każdą chwilą wpędzała mnie w depresję i jeszcze większą bezradność. Miałam teraz czas i warunki, by na spokojnie ułożyć sobie wszystko w głowie, ocenić i wyciągnąć wnioski. Ciężko mi o tym pisać, chciałabym podzielić się swoim szczęściem, wyjawić, że mam cudownego faceta i układa się w życiu. Tak nie będzie.

Zakochałam się. Inaczej - rozkochał mnie w sobie. Zbyt dużo myślałam o "nas", snułam plany, pragnęłam stać się dla niego jak najlepsza. Byłam gotowa wiele zmienić, wiele znieść, gdybym miała pewność, że naprawdę mu zależy. Choć bardzo mnie to boli, cieszę się, że do tego nie doszło. Łatwiej zerwać kontakt niż skonfrontować to co usłyszał ze mną. Faktycznie, zbyt dużo się działo ostatnio ale tak samo bardzo to przeżywałam, odbiło się to na mojej psychice i podejściu. Powtarzał: "rzeczy łatwe są mało warte", teraz wiem ile te słowa dla niego znaczyły. Zjebałam sprawę, wiem o tym. Nie będę płakać, dał mi tyle szczęścia ile mógł, a ja każdą chwilę z nim traktowałam jakby była ostatnią. Mam jego cząstkę, znalazła ona swe miejsce. Żałuję, że trochę po czasie ale tak jak radził mi Bruks zerwałam wszystkie toksyczne znajomości, chcę zrobić wielki reset.

Dopiero do mnie dotarło jak bardzo Melowi musiało zależeć, że był w stanie pogodzić się z tym, że spałam z innym, chciałam z nim ułożyć życie. Jak bardzo był zdesperowany, że wjebał się między nas z butami i do czego się posunął by nas skłócić. Wszystko bym do niego wróciła. Myślałam dużo o tym. Kiedyś byliśmy idealną, zgraną parą. Patrząc na takich podczas podróży miałam przed oczami ciąg zdarzeń, tysiące wspomnień, momenty i sytuacje, gdy czułam jak bardzo go kocham. Coś pięknego, dałabym wszystko, by móc poczuć to jeszcze raz.

Jednak obiecałam sobie, że nie będę się w nic angażować. Wybrałam samotność, z czasem się do niej przyzwyczaję. Nie chcę mieć nikogo innego, nie potrafię. W moim sercu nie ma miejsca, zostało już oddane, wypełnione. Wolę się męczyć niż dawać komuś złudne szczęście, nikogo już nie zranię. Zapłacę za swoje błędy, choć to najgorsza kara wyciągnęłam z niej naprawdę dobrą lekcję. Nie będę unosić się honorem, nie pozwolę już nigdy nikomu odejść. Był moment w którym zapanowała nade mną znieczulica, choć nie trwało to długo, wyrządziła zbyt wiele przykrości. Przez głupotę ponoszę tego konsekwencje. Zawalczę w końcu o siebie, postaram się na nowo odzyskać spokój, opanowanie, by być w znów tą Adą, której alkohol nie wyznaczał ścieżki, nie pomagał dokonywać wyborów, tym bardziej zatapiać smutki. Tak jak usłyszałam - czasem trzeba się zniszczyć, tak obecnie pragnę się odbudować. Kiedyś to przeżyłam, stałam się silniejsza. Myślę, że teraz będzie podobnie, jednak w tym przypadku nie robię tego dla kogoś, tylko dla siebie samej.

Mam nadzieję, że uda mi się odzyskać szczęście, zacznę realizować plany i stanę się osobą bogatszą wewnętrznie. Nie mam na myśli uczuć tylko wartości. Przez doświadczenia powoli tak się staje, jednak musi minąć trochę czasu bym powoli i starannie układała wszystko od nowa. Nie wyprę się tego co czuję, nawet nie chcę zapomnieć, jednak to jest moment, gdy muszę i chcę się w końcu odnaleźć.

1 komentarz:

  1. Ciesze sie ;) stajesz na nogi, wydajesz sie zdecydowana, mam nadzieje że Ci się nie uda postanowienie bycia samotną. Ulżyło mi trochę, nie znam Cie ale jakoś tak czytając tego posta już nie martwie sie że zostaniesz menelem z tego smutku.

    OdpowiedzUsuń