poniedziałek, 15 października 2018

Dzień 2519.

Nie wytrzymałam w domu, czułam się przytłoczona. Wiele ode mnie wymagają, a nie jestem w stanie wszystkiego im zagwarantować. Nie znalazłam pracy, nie mogłam napić się piwa, wyjść na ognisko, bo cały czas narzekanie, gadanie, że pora myśleć poważnie o życiu i założeniu rodziny. Źle się z tym czuję, że zostawiłam babcię w momencie gdy dowiedziała się, że ma raka. Że nie potrafię zagwarantować im opieki. Sumienie do końca życia mi nie odpuści. Sama nie chcę się znaleźć w takiej sytuacji ale kurwa, gdyby choć trochę zmienili podejście i zamiast myśleć o pieniądzach i ojciec o alkoholu zostałabym z nimi.

Wróciłam do Holki, zmieniłam pracę ale okazała się totalną porażką, gdyby dziewczyny mnie stamtąd nie zabrały miałabym naprawdę ciężko. Cieszę się, że zawsze mogę liczyć na pomoc. Było ciężko ale zmotywowałam się i teraz naprawdę musi być lepiej. Praca nie jest ciężka, 8h dziennie i wolne weekendy, żyć nie umierać. Choć, po ostatnim umierałam długo. Byłam u lasek, piłyśmy, ćpanie, piksy garściami leciały, dwa dni ostrej jazdy. Z łazienki w ogóle nie wychodziłyśmy. (: Ogólnie pojebana impreza z pojebanymi ludźmi.

Trochę przesadzam, wiem. Odkąd przyjechałam cały czas palę. Wiadro w kuchni, wszyscy zajebani, no prawie jak w domu. Wtedy lubię planować podróż, czytać, oglądać filmy z wypraw, myśleć i marzyć jak będzie to wyglądać. Jestem tak bardzo zawzięta, że nie odpuszczę. Muszę tylko przetrwać zimę i nazbierać trochę kasy na sprzęt. A nic tak bardzo nie cieszy, gdy wiesz, że już realizujesz swoje postanowienie.

Na początek:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz