wtorek, 8 stycznia 2013

Dzień 397.


Chciałabym cofnąć czas.. W sumie kto by nie chciał naprawić dawnych błędów. Gdybym wiedziała jak to się wszystko wydarzy, nie dopuściłabym do niczego złego. Moi rodzice nie rozeszliby się, ciocia nie umarłaby na raka, wcześniej by go wykryli, dziadek skończyłby raz na zawsze pić, babcia miałaby spokojne życie, kuzyn znalazłby inną dziewczynę i nie zaliczyłby wpadki.. Jakie to wszystko byłoby piękne. Miałabym przy sobie dalej M., z którym się najlepiej dogadywałam, P. by nie odszedł przez Anę z B., bym się nigdy nie poznała. Jeszcze wielu innym sprawom bym zmieniła bieg wydarzeń. Niestety tego się już chyba w żaden sposób nie da odwrócić. Jebać sentymenty, szkoda, że bardzo przywiązuję do nich wagę. Chyba szczęście nie jest mi pisane. 

"Co Ty gadasz głupia, na dzień jesteś niemalże najszczęśliwszą osobą na ziemi, dostrzegasz to co dla innych jest codziennością, cieszysz się każdego ranka, że żyjesz, że masz rączki, nóżki, że jesteś zdrowa i możesz cieszyć się nowym dniem. Skończ się zabijać i przestań chrzanić. Dlaczego taka jesteś ? Czegoś Ci brak ? Masz kochających przyjaciół, którzy wskoczą za Tobą w ogień, dobrze o tym wiesz, ale tak.. Tobie pewnie mało. Potrzebujesz miłości, kogoś kto się Tobą zajmie jak małym dzieckiem, brakuje Ci tego.. Brakuje, no przyznaj się wreszcie, dlaczego do cholery boisz się swoich uczuć !?"

Moje myśli mają w sumie rację, cały czas je tłumiłam, ale teraz wiem, że nie jestem taka zła, jest jeszcze dobra Ja, tylko trzeba ją znaleźć pomiędzy szczątkami mojego złamanego serca, które chce dalej kogoś tylko nie ma już chyba kogo, pomiędzy duszą, którą zabijam z każdą kolejną dawką dxmu.
Ah, Boże. Nie wiem sama czy w ogóle to co piszę ma jakiś szczególny sens, czy plotę głupoty. Jak myślicie?

Babcia znów znalazła całe obiady pochowane w półkach, perfidnie przegrzebała mi cały pokój i zostawiła burdel bym wiedziała, że tu była. Nie czepiała się niczego, jedynie powiedziała bym dawała je, dziadkowi, jej albo psu jak nie chcę tak bardzo jeść. Zajebiście, myślałam, że z miejsca zadzwoni do taty się skarżyć. Przestała mi gotować ziemniaki, zupy i wszystko co kaloryczne, daje mi same serki wiejskie i moje ulubione surówki. Taki układ mi się cholernie podoba. :) O papierosy też nic szczególnego nie mówiła, były kuzyna, ja mu je tylko w sumie przechowuję. Miałam farta, bo nie znalazła dxmu i sudafetu, który był obok nich tylko troszeczkę, zakryty kartką. W szkole trochę idzie gorzej, ale to przez podwyższoną skalę oceniania. Muszę się ogarnąć, ale kto mi w tym pomoże, jak ja nie chcę pomocy, a sama sobie rady nie dam ?

5 komentarzy:

  1. Dlatego zawsze kiedyś wywalałam wszystko od razu po schowaniu. Ale mniejsza z tym. Człowiek może mieć rączki i nózki, ale istata ludzka to coś więcej niż kończyny i szumiąca krew. To dusza, która potrzebuje ukojenia. Sama często bezsensowanie oskarżam się o to, że moja mama pije, że ojciec nas zostawił, że nie potrafię znaleść przyjaciół. Zaczynam myśleć, że jestem beznadziejna i że mogłabym wszystkiemu zapobiec. I zatacza się koło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi się rozchodzi o stan zdrowia, że żyję, że nie zrobiłam nic głupiego mimo chęci, mogę się cieszyć z tego że wytrwałam, gdy inni postanowili ze sobą skończyć, gdy reszta walczy o to w szpitalach, o bycie tutaj.. Smutno mi się robi, gdy przypominam sobie momenty, gdy moje życie wisiało na włosku i niemalże przekraczałam powoli granice do drugiego świata, gdy dla innych liczą się ułamki sekundy, które decydują o ich dalszym istnieniu, na tej beznadziejnej planecie. Z innej strony to coś pięknego, pokazuje mi jakie życie jest cenne, bym się o nie troszczyła, bo to tylko jedne jedyne, drugiego gratis, w prezencie nie dostanę. Dlatego chciałabym się o nie zatroszczyć, tylko nie potrafię. ;c

      Usuń
    2. Przy okazji zmotywowało mnie to w zeszłym roku do pomocy przy zbieraniu chociażby pieniędzy na słynnym WOŚP'ie i udziale w wolontariacie, zajmuję się dziećmi z problemami w rodzinie, dzieci takich jak ja by udowodnić im, że mogą z tego wszystkiego wyjść na prostkę, by się nie poddawali. <3

      Usuń
  2. Zazwyczaj chodzi o to, że najpierw coś mamy i nie doceniamy, a później to odchodzi bezpowrotnie i dopiero wtedy widzimy, jakie coś było ważne, wyjątkowe, niepowtarzalne. Ach, ta przeszłość... Jest tu gdzieś przycisk 'delate', by móc w nowy dzień wyruszyć zupełnie 'czystą', nieskażoną błędami dni poprzednich...? Co do pomocy... jesteśmy tu, ja tu jestem. Pomożemy. Zawsze i wszędzie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak chcesz sobie pomóc, to najlepiej zrób to sama, a co do M i P to jak z tym pierwszym Chodzi Ci o tego starego, to odezwij się do Nich. Nigdy nie jest za późno żeby próbować i może za 100 razem się uda, może obaj się zmienili i P nie będzie taki surowy. Rozmowa nie wiele kosztuje a możesz odyskać to co straciłaś, więc chyba warto.

    OdpowiedzUsuń