czwartek, 4 maja 2017

Dzień 1991.

Dawno pisałam tyle się działo. Jestem na nowym mieszkaaaanku! Tak się z tego cieszę, nie do opisania! Od jakichś dwóch tygodni, choć remont jeszcze nie jest skończony. Co tam, mi to nie przeszkadza. :) Lokalizacja super, mam parę kroków dalej do pracy i miasta ale w końcu na swoim.

Ponad tydzień trwała parapetówka, dziwię się że dałam radę chodzić do pracy i wracać do imprezy. Tyle ludzi się przewinęło, większości nie znam, nawet chłopak z Warszawy wszedł zapalić z nami blanta. Skąd takie akcje? Nie mam pojęcia. Były piksy, litry alkoholu i kilogramy jarania. Ale wszystko na pełnym luzie, bez spiny. Wspaniała ekipa, w końcu "ogarnięci" ludzie. Ogromny pozytyw, naprawdę nie do opisania. Pomogli uzupełnić wyposażenie domu, poznosili od siebie sztućce, pościel i inne podstawowe rzeczy. Szanuję! 

W końcu mogłam kogoś zaprosić i spędzać wieczory w miłym towarzystwie. Odpoczywam psychicznie, jestem przeszczęśliwa

Brakuje trochę pieniędzy ale będę miała współlokatora, kolegę z Ukrainy. Spoko chłopak, ćpun tyle że ogarnia życie. Praca też się dla niego znajdzie więc jakoś damy radę. 

Gorzej ze studiami. Nie jeździłam bo piłam, mam ocenę w dół z angielskiego z powodu nieobecności na ćwiczeniach. 14 i 20 maja mam egzamin, jeszcze się nie zaczęłam uczyć. Wiele godzin spędzam w pracy, trochę ciężko mi to pogodzić i się zmotywować. Boję się bardzo, że zawalę sprawę. 

Rozglądam się też nad nową pracą. Ambicja jednak ponosi. Mam nadzieję, że znajdę coś konkretnego i wezmę się za siebie. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz