czwartek, 3 stycznia 2013

Dzień 392. / Teraźniejszość.

Bardzo długo mnie tu nie było, wybaczcie, dopiero wczoraj wróciłam do domu, a wcześniej nie miałam dostępu do komputera. Zdążyłam już odwiedzić wasze blogi, więc czas przejść do głównej części notki: (sylwester był dosłownie zajebisty, poza tym, że dostałam od typa w twarz i przelizałam się z nieznajomym).

Przyznam się, że od dwóch miesięcy próbuję napisać coś co wyrażałoby moje wszystkie uczucia to co mi leży na sercu.
"Kochamy tych, którzy nas ranią  a ranimy tych, którzy nas kochają" - w 100% to zdanie wyraża mnie, zbyt bardzo biorę niektóre rzeczy do siebie, a gdy wylewam te emocje bliskim mi osobom dobieram nieostrożnie słowa, raniąc ich. Boli mnie to podwójnie, ponieważ robię to świadomie, a tak naprawdę nie chcę..

(pisząc to siedziałam na niemieckim. Trwało wystawianie ocen:
- hmm, numer 9.
kurczę, teraz ja. x,..,x ~ myślę.
- bardzo się starasz, wychodzi Ci 4
O mało nie zemdlałam. :D)

Pisałam trochę o Maćku, chciałabym z nim coś spróbować, cokolwiek, jednak mam dość czekania, odległości i tego wszystkiego, cierpię przez to, wszystkie osoby na których mi ogromnie zależy poznałam przez internet i są minimalnie 200km ode mnie.. Mimo chęci nie mogę nic z tym zrobić.. Mam co do niego wielkie wątpliwości, nie wiem już sama co o tym myśleć, ale obiecałam mu, że poczekam, więc muszę być cierpliwa. Czas pokaże co będzie dalej. :)
Jak pewnie wiecie, nie mieszkam z rodzicami  praktycznie jestem pod opieką ojca, jednak wyjechał rok temu zostawiając mnie babci. Z matką po latach odzyskałam kontakt. Jestem na etapie kończenia gimnazjum, naukę chciałabym kontynuować w rodzinnym mieście u boku matuli i siostrzyczki, która ma prawie 2 miesiące. Wierzę jej, że się zmieniła i nie wróci do nałogu, myślę, że czułabym się tam lepiej, każdemu należy dać szansę. Kocham tamten dom, w którym spędzałam część późniejszego, dobrego dzieciństwa, kocham to miasto, znajomych, jednak moja Pani psycholog twierdzi, że to zły pomysł, że sama siebie skrzywdzę. Udawałam, że nie słyszę tych słów, wolę myśleć, że to nieprawda. Poważnie, chcę tam mieszkać, trudno, że upuszczę piętrowy dom, który jest cały do mojej dyspozycji i wrócę do bloku M-2. W dodatku ojciec mnie szantażuje, że się zabije, opowiada kurwatorce, że jak się wyprowadzę On wyjedzie, bo nie będzie miał dla kogo żyć.. Kurwatorka uparta, stara się mnie przekonać bym została i tak jej próby są na nic. Martwi mnie jednak tata, miał już kilka prób samobójczych z powodu utraty bliskich mu osób. Boję się o niego i o zdrowie reszty rodziny.
Tata - l. 40. choruje na "delirkę" - delirium tremens, uzależniony od papierosów, pali 32 lata, astmatyk, płuca mu dosłownie odpadają.
Mama - l. 38. cholerny alkoholik, wątroba najlepiej do przeszczepu, nałogowy palacz.
Babcia - l. 63. z każdym dniem czuje się coraz gorzej, ma wielkie kłopoty z chodzeniem, kręgosłupem, jednak to dzięki niej, wyszłam na "prostkę", opiekowała się mną od samego początku, a gdy jej zabraknie.. Będzie koszmar..
Dziadek - l. 65 z nim jest najgorzej.. Szczerze ? Daję mu maksymalnie 2-3 lata..
Nikt z nich długo nie pożyje, może jedynie mama, jeśli skończy naprawdę pić i zacznie dbać o siebie.
Gdy odejdą zostanę całkiem sama, reszta rodziny się bardzo od nas oddaliła, proszę - niech czas stanie w miejscu..
Pomijając w większym stopniu, że ważę pewne 44kg, wszystko inne jest do dupci, wyglądam jak mała, tłusta świnka, wyznaczyłam sobie we wrześniu, że do ferii zimowych mam schudnąć 7 kg. Osiągnąć ideał, 36-37 kg. <3 Został mi miesiąc, czy dam radę ? Wszyscy w rodzinie i tak wiedzą, że stosuję głodówki, to będę się ich trzymała dalej. Schudnę nawet jeśli będę musiała ćpać..

10 komentarzy:

  1. hej, chciałabym cię dodać do motylków i liczę na to samo, zostaw u mnie komentarz bym mogła wiedzieć że na ciebie mogę liczyć i ty na mnie,oraz jak mam cię zapisać w linkach. dziękuję.
    http://chooseme.ownlog.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Co do rodziny... smutne jest ogólnie co tu napisałaś. Ale wiesz jak to jest - stosunkowo ci najsłabsi okazują się najmocniejsi. Mogą wytrzymać więcej niż Ci się wydaje. Rób to co chcesz ale dobrze jest rozpatrzeć wszystkie za i przeciw.
    I szukaj ludzi bliżej siebie.
    No i życzę by z odchudzaniem szło.
    Powodzenia.

    OdpowiedzUsuń
  3. Smutne jest to co piszesz... Świadomie tracisz rodzinę...
    Wierzę, że podejmiesz dobrą decyzję co do mieszkania, i będziesz szczęśliwsza.
    Trzymaj się.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciężkie masz życie. Niełatwe wybory przed tobą. Mam nadzieję, że wszystko się jakoś ułoży. Chociaż trochę. Trzymaj się :* Waga - wspaniała.

    PS. W chwili wolnego czasu, kiedy nie będziesz miała nic lepszego do roboty, liczę, że mnie odwiedzić. Jak widać, dopiero co wzlatuję w tą wirtualną rzeczywistość motylków... www.my-life-problems-decisions.blogspot.pl

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo szkoda, że nie masz wsparcia w rodzinie, przede wszystkim ze strony rodziców. Pozostaje mi więc mieć nadzieję, że Twoja babcia będzie zdrowa i że będzie z Tobą jak najdłużej!

    OdpowiedzUsuń
  6. Mamy aż nazbyt wiele wspólnego. Miejscami mnie to aż przeraża. Jesteśmy w tym samym wieku, w rodzinie nam się (delikatnie mówiąc) nie przelewa (u mnie nie ma alkoholizmu, tylko przemoc). Obie dążymy do takiej samej wagi, tylko ja mam 1,72 m. Obecnie ważę jakieś 48, chciałabym już tyle, co ty. I dlatego czasem zastanawiam się, czy tu o same schudnięcie chodzi. Czy nie chodzi o coś, czego nie dostałyśmy ze strony innych? Nie wiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dużo motylków wchodzi to przez rodzinę, problemy. Kontrolując wagę, pokazują, że mogą być tak naprawdę silne i to od nich zależy co zjedzą, ile, myślą, że mają teraz całe życie w swoich rękach.. Ale się mylą.. To Ana ma ich, o ile do nich dotrze.

      Usuń
  7. Jestes Szurnieta... ogarnij sie nim to Cie zabije ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szurnięta? Po prostu zbyt dużo przeżyłam by Twój mały rozumik mógł to pojąć.

      Usuń