środa, 30 września 2015

Dzień 1407.

Zawsze, gdy czytam posty She. pojawia się wokół mnie dziwna aura, a wtedy czuję, że chciałabym napisać wszystko co zostawiam dla siebie.

Masakra, nie wyrabiam z nauką mimo iż siedzę i codziennie marnuję czas na klepaniu schematów. Agusia wróciła do domu, dużo też rozmawiam z nią na skype. Jest taka słodka, a przede wszystkim wygadana jak jej rodzicielka i siostra. :D Kochana jednym słowem, ciągle powtarza, że kocha mamusię, tatusia i mnie. Że mam przyjechać, nie uczyć się, bo przecież "po co" jak to ciągle pięknie określa. :)

 Tydzień w domu też robi swoje. Zależy mi na dobrze zdanej maturze, chcę się dostać na studia temu biorę szkołę na poważnie. Niestety mój luby tego nie rozumie, przez co ciągle się kłócimy. "Przy Tobie pesymista powinien być najszczęśliwszym człowiekiem." - wszystko co od niego usłyszałam. Boli mnie to, że nie mam w nim wsparcia, oczywiście znów zaczyna się to samo. Komp, komp, komp. Szczerze? Rozmawia ze mną jak idziemy zapalić albo jak jebnie mu testosteron. Wtedy zwraca na mnie uwagę. Nie mam pojęcia nawet kiedy się to zepsuło. Wszystko zwala na mnie i jakieś "humorki". Ale jak mam nie mieć przez to humorków? Przepisywałam notatki i zadania na kolanie, bo pan i władca musi mieć warunki do grania. Uczę się to ten siedzi i napierdala na tsie. Chcę by mnie spytał z materiału na sprawdzian to nie ma czasu, bo gra, a jak już przyjdzie to z wielką łaską. Na spacer poszliśmy +/- w kwietniu jak prosił bym do niego wróciła. (y)

 Jeśli już tak piszę szczerze to przyznam, że właśnie od tego kwietnia często zdarzy mi się myśleć o B. Co by było, jakby było, gdybyśmy dalej ze sobą pisali, gadali. Czy dalej byłoby tak, czy okazałby się takim samym gamerem i wyjebusem na wszystko, cały świat i rzeczywistość go otaczającą. Polubiłam go i tego nie ukrywam, nawet teraz miło mi się zrobiło. Fakt, byłam szczęśliwa wtedy. Ktoś mnie przynajmniej słuchał i znosił moje krzywe, psychiczne teorie o wszystkim i o niczym. :d
Teraz nawet nie mam siły gadać, nie rysuję, nie robię nic. Brak motywacji sięgnął zenit.

2 komentarze:

  1. Ej maleńka :< w sumie się nie dziwię, że jest Ci przykro. mi też bardzo byłoby przykro :< Ale co bym zrobiła na Twoim miejscy ? Starała się z nim pogadać. Żeby to nie było takie na odwal się, ale poważna rozmowa - tylko Ty i On. Powiedz mu, co Ci się nie podoba, co się zepsuło i czego oczekujesz, niech on powie to samo od siebie, a na końcu spróbujcie znaleźć jakiś kompromis. Wiesz, że nie ma sensu być z kimś tylko ,żeby być ? Oczywiście nie namawiam Cie, żebyś zaraz miała go wyrzucić na bruk! Ale po prostu ratuj związek, póki nie jest za późno , jeśli oczywiście Ci zalezy .....

    OdpowiedzUsuń
  2. Zostaw tego typka. Widać, że ma Cię gdzieś. Znajdziesz lepszego, uwierz. Im szybciej tym lepiej.

    OdpowiedzUsuń