Jestem kłębkiem nerwów z depresją. Bezrobotna, bez pomysłów na życie tonę w długach. Do czego doszło, bym musiała zapożyczać się u znajomego z Cabala, którego na oczy nie widziałam. Te miasto mnie wykańcza. Wyszłam z jednych problemów, a wciągam się w coraz gorsze. Szczerze? Ćpanie mniej mnie kosztowało niż życie tutaj.
W sumie nie chodzi nawet o te pieniądze, a o sytuacje, atmosferę która panuje. W ciągu tego tygodnia dwa razy musiałam uciekać ze swojego mieszkania ze strachu. Jedną noc spałam u mamy, drugą do trzeciej w nocy przesiedziałam na przystanku. Znów były groźby, rzucanie się na mnie. Kranczips potłukł szklany stół, a odłamek chciał mi wbić w gardło. Wszystko w towarzystwie Seby, który podśmiechujkał sobie, że fajna akcja, takich jeszcze nie przeżył. Jako, że Ci byli najebani zadzwoniłam na policję, bo nie chcieli dobrowolnie opuścić mojego mieszkania. A jeszcze niedawno wzywałam pogotowie, bo po przepiciu jeden z nich zaczął się dusić z nerwicy.
Ile razy można prosić, by pić z umiarem? Jak widzę, że ktoś przyniósł wódkę zaczynam się telepać z nerwów, żeby komuś znów nie odpierdoliło. Nie chcę się wyprowadzać ale też nie chcę być pomiatana u siebie. Seba najwidoczniej myśli, że jestem służką i wszystko zrobię, a idiota będzie siedział całą noc u mnie w pokoju oglądając po 10h serial zabierając kompa i prywatność.
Dziś się pospinaliśmy, jak się nie ogarnie to niech wypierdala.
Poza tym zdałam angielski. Czekam jeszcze na wyniki z finansów. Wszyscy "wiedzą", że zdałam choć to mnie podnosi na duchu.
Gdyby nie Sabcia chyba bym się powiesiła.
dopiero znalazłam bloga i tak bardzo chciałabym zacząć od pierwszego posta.. Nie wiem czy dam radę to nadrobić :( Ale na pewno będę próbować, bo strasznie mnie zaciekawiłaś.
OdpowiedzUsuń-Kamila