sobota, 23 lutego 2019

Dzień 2650.

Szóstego grudnia umarł dziadek. Cieszę się że już się nie męczy.. Bardzo mam żal, że nie byłam przy nim ale nie zniosłabym tego widoku. W wakacje widziałam w jakim stanie był i zostałam uświadomiona, że te święta będą naszymi ostatnimi.
Długo nie pisałam, bo chciałam być pewna tego co wyznaję - dla mnie to szczególny post.

Było mi ciężko to wszystko ogarnąć. Pogrzeb odbył się po dwóch dniach, nie zdążyłam nawet do Polski wrócić. Święta spędziłam sama w Holandii z chińszczyzną i alkoholem. Z resztą o moich 21 urodzinach też nikt nie pamiętał. Bałam się wrócić do domu rodzinnego, tego co tam zastanę. Jak babcia pogrążona w depresji wchodzi do pokoju pooglądać z dziadkiem telewizję, a jego tam nie ma. Ojciec ją zostawiał i pił z kolegami, a ta biedna kobieta sama siedziała w kuchni patrząc się pustym wzrokiem przed siebie. Bez kontaktu ze światem. Ciotka od razu zainteresowała się spadkiem. Dziadek nie chciał by cokolwiek dostała. Mam taki kurwa żal do siebie, że nie zacisnęłam zębów i nie dokończyłam spraw związanych z przepisaniem. Teraz dach wali mi się na głowę, a działka którą miałam sprzedać na jego naprawę należy się kuzynowi. Nie interesuje ich to, że woda leje mi się do mieszkania i następnej zimy nie przetrwamy. Tak moja rodzina nisko upadła, mieszają mnie w kłótnie które mnie nie dotyczą, a mojego ojca. Tylko to ja mam być jedynym właścicielem, a nie on. Wszystko co robią odbija się na mnie.
Zaprosiłam mamę i ojczyma na Sylwestra do Holki. Chciałam mieć kogoś bliskiego przy sobie. Liczyłam na nową pracę, tak bardzo nie chciałam wrócić do Polski. Jarałam zioło na potęgę, miałam stany depresyjne. W połowie stycznia przełamałam się i zamówiłam busa. Dom był ruiną, a babcia.. Samotność ją wykończyła. Pozbawiona pogody ducha, motywacji, odizolowana od ludzi, zniszczona przez śmierć jedynej bliskiej jej osoby.
Mam okropną nerwicę. Naprawdę. Nie daję sobie rady, rzuciłam palenie i ograniczyłam alkohol do minimum. Tak jak chciał dziadek. Zaczęłam wierzyć w Boga, chodzę do kościoła, staram się udzielać jak tylko mogę. Może to głupie ale modlę się do niego, dziękuję i próbuję interpretować każdą wskazówkę. Chcę podążać za jego światłem, przystąpić do konfirmacji i wziąć ślub. Żyć w zgodzie z nim i samą sobą. Jest bardzo ciężko. Emocje biorą nade mną górę, jestem powodem kłótni i rozpadania wszystkiego na czym mi zależy. Wiem o tym a jednak nie potrafię nic z tym zrobić. Zatrudniono mnie do największej firmy produkującej skrzynie biegów w Czechach, rozwijam się, chcę się dalej uczyć i rozważam nad kolejnymi studiami. Próbuję się podszkolić w każdym możliwym kierunku, a w środku czuję jak gniję. Jestem zepsuta.
Jest mi bardzo smutno, że w takim wieku mam problemy nie z mojego wyboru. Oczywiście podróż odeszła na dalszy plan ale postaram się choćby na parę dni wyskoczyć gdzieś stopem.

W ogóle znalazłam stare wymiary (7 lat temu) gdy ważyłam
39/40, a obecnie 42,5kg.

  1. Talia:   61cm   /    65cm   
  2. Brzuch:   67cm   /  71cm
  3. Biodra:   81cm   /   83cm
  4. Udo:   38,5cm    44cm
  5. Łydka:   27cm   /   30cm                                 

               

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz