Długo nie pisałam, bo chciałam być pewna tego co wyznaję - dla mnie to szczególny post.
Było mi ciężko to wszystko ogarnąć. Pogrzeb odbył się po dwóch dniach, nie zdążyłam nawet do Polski wrócić. Święta spędziłam sama w Holandii z chińszczyzną i alkoholem. Z resztą o moich 21 urodzinach też nikt nie pamiętał. Bałam się wrócić do domu rodzinnego, tego co tam zastanę. Jak babcia pogrążona w depresji wchodzi do pokoju pooglądać z dziadkiem telewizję, a jego tam nie ma. Ojciec ją zostawiał i pił z kolegami, a ta biedna kobieta sama siedziała w kuchni patrząc się pustym wzrokiem przed siebie. Bez kontaktu ze światem. Ciotka od razu zainteresowała się spadkiem. Dziadek nie chciał by cokolwiek dostała. Mam taki kurwa żal do siebie, że nie zacisnęłam zębów i nie dokończyłam spraw związanych z przepisaniem. Teraz dach wali mi się na głowę, a działka którą miałam sprzedać na jego naprawę należy się kuzynowi. Nie interesuje ich to, że woda leje mi się do mieszkania i następnej zimy nie przetrwamy. Tak moja rodzina nisko upadła, mieszają mnie w kłótnie które mnie nie dotyczą, a mojego ojca. Tylko to ja mam być jedynym właścicielem, a nie on. Wszystko co robią odbija się na mnie.
Zaprosiłam mamę i ojczyma na Sylwestra do Holki. Chciałam mieć kogoś bliskiego przy sobie. Liczyłam na nową pracę, tak bardzo nie chciałam wrócić do Polski. Jarałam zioło na potęgę, miałam stany depresyjne. W połowie stycznia przełamałam się i zamówiłam busa. Dom był ruiną, a babcia.. Samotność ją wykończyła. Pozbawiona pogody ducha, motywacji, odizolowana od ludzi, zniszczona przez śmierć jedynej bliskiej jej osoby.

Jest mi bardzo smutno, że w takim wieku mam problemy nie z mojego wyboru. Oczywiście podróż odeszła na dalszy plan ale postaram się choćby na parę dni wyskoczyć gdzieś stopem.
W ogóle znalazłam stare wymiary (7 lat temu) gdy ważyłam
39/40, a obecnie 42,5kg.
- Talia: 61cm / 65cm
- Brzuch: 67cm / 71cm
- Biodra: 81cm / 83cm
- Udo: 38,5cm / 44cm
- Łydka: 27cm / 30cm
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz