środa, 8 sierpnia 2012

Dzień 247.


Miałam nie pić, a oczywiście było inaczej. Przyszłam do domu  gdzieś nad ranem, chyba spałam u kolegi. Obudziłam się z sześcioma (!) malinkami na sziy, babcia na mnie z mordą, że wyglądam jak dziwka, że Ona sobie z nim pogada, jak nie wie nawet że to D. (17 lat). Chyba zacznę wynajmować kamerzystę na każdą imprezę, przynajmniej będę wiedziała co się ze mną działo. Przez to, że piję dieta znów stoi w miejscu, a obiecywałam sobie, że z alkoholem dam sobie spokój. Ale mówi to alkoholiczka, hahaha. Nie wydę już z tego wszystkiego, z picia, ćpania, samookaleczania się i anoeksji, jeszcze wprawdzie nie tkwię w niej po uszy, ale wiem, że to już cieńka granica. Dlaczego kurwa muszę być jednym z tych ciężkich przypadków, co chce wydać hajs na to co się wciąga nosem jak tlen ?

M. (27 lat) był kumplem D. Jakoś tak się stało, że zaczęłam z M. gadać, czasami byliśmy się napić jakiegoś soku, pogadać. Nie widziałam w tym nic złego, bo w sumie jesteśmy sąsiadami, a wydawał się spoko do czasu gdy nie powiedział D. że mnie "lubi trochę bardziej". Jako, że D. wie, że przecież nie będę ze starym idiotą się zadawała, co na jego teksty może conajmniej sztachetę z płotu wyrwać a nie mnie, powiedział mu, żeby dał sobie spokój z tym.  M. wpadł w furię, bo z D. spędzam bardzo dużo czasu i był zazdrosny, to powiedział mojej babci wczoraj (ta go akurat poprosiła kilka dni temu żeby pomógł jej płot malować i siedzi tu codziennie od 8smej do południa i zamiast robić to mnie obserwuje -.-"), że zadaję się z ćpunem i alkoholikiem (jest to prawda, ale mógł trzymać mordę w kubeł). Ta znów ofc na mnie z ryjem, bo już wiedziała skąd te malinki.
Wczoraj jak D. był napierdolony to mu powiedziałam, że z M. to konfident i robi mu koło dupy. Gdy później poszliśmy wysępić szluga pech chciał, że spotkaliśmy go.  D. od razu do niego z pięściami pobiegł, nie wiem co się tam działo i nie chcę wiedzieć, ale dziś przy obiedzie M. do mnie że musimy sobie porozmawiać, to się z nim zaczęłam kłócić, że konfidentów pierdolę i ma się odjebać od mojego jak to ujął "złego towarzystwa".

Mam nadzieję, że na tym się zakończy ta bezsensowna historyjka, bo więcej przypałów nie chcę mieć, już dość mam przejebane u babci co może wiązać się z przypałem u taty, a wtedy byłaby klęska.

Waga: 45 kg. - Dziś spróbuję totalną abstynencję i zero szlugów + codzienny zestaw ćwiczeń.

4 komentarze:

  1. z tym, że ja dość często jej jednak ulegam ;<
    w nagłówku masz "247 dzień", Boże, zazdroszczę Ci silnej woli, też taką chcę.

    OdpowiedzUsuń
  2. twista? nie jestem zbyt obczajona w tej całej pro-anie i motylkowym świecie, chodzi o wymiotowanie? lepiej daj spokój, po prostu jutro zjesz mniej.
    są różne etapy w odchudzaniu, możesz o tym poczytać na necie. najpierw się chudnie, potem stoi w miejscu, chudnie i tak w kółko. pewnie po prostu na chwilę się zatrzymałaś i zaraz waga znów zjedzie w dół :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak to nie będziesz miała takiego brzucha jak ja? Masz pewnie chudszy, ważysz w końcu 44kg, co prawda jesteś niska, ale nasze wagi są porównywalne.
    Skomplikowaną historię opisałaś, naprawdę. Ja nie mam problemów z tym wszystkim, dlatego bardzo Ci współczuję.

    OdpowiedzUsuń
  4. od jakiego czasu ćpasz ;> ??? długo w tym już siedzisz.... nie niszcz się dziewczyno nie warto..
    a dlaczego z P. ci nie wyszło ????

    OdpowiedzUsuń