Przepraszam, że nie
pisałam, nie miałam ochoty. Cały ten tydzień był popierdolony, chodziłam zła i
smutna. Może dlatego, że brakuje mi DXMu, w końcu ciągle o nim myślałam..
Chciałam iść do apteki kupić Acodiny, ale za każdym razem, gdy koło niej
przechodziłam coś mnie zatrzymywało. Nie miałam odwagi tam wejść. Mam się z
tego cieszyć, czy płakać ? Nie wiem. Jestem szmatą która naprawdę nic nie wie.
W sumie patrząc w przeszłość, nawet mile wspominam czasy, gdy po kilkunastu
tabletkach i dwóch godzinach stawałam się psycholem/artystką/księżniczką z
odchyłami. Teraz już po tej samej dawce tego nie ma, nie czuję już tej miłości
do świata i ludzi. Ale jednak jest to dla mnie kilka godzin w których mogę być
wolna. Trochę to głupie, z jednej strony chcę z tym na zawsze skończyć, boję
się, że przerodzi się to w rutynę, a z drugiej jestem strasznie pewna siebie,
mam wenę twórczą, gadam o głupotach i mi z tym naprawdę dobrze. Związek z tym panem
jest popierdolony, czas w końcu wybrać tyle, że nie jest wcale łatwo gdy
wpierdalam się na siłę w to co mnie niszczy. Kontynuować znajomość i kupować
tabsy w sklepie ? Może zacząć znów pić, zatapiać myśli w kieliszku wódki ? Nie
mając alkoholu czuję w sercu pustkę, tak samo jak z Dekstrometofranem. Wiem, że
to wszystko nie ma sensu, i chciałabym skończyć z tym ponieważ ja na DXMie to
nie ja, a świat jest często nierzeczywisty, jestem zwykłym tworem jakim się
stałam pod jego wpływem. Podobno człowiek się potrafi zmienić, ale musi tego
chcieć. To dalej nie jest takie łatwe, chcę a i tak nie potrafię. Wspomnienia
rozwalają moją głowę i nie radzę sobie z niczym, uciekam do używek i żyletek,
później nie śpię w nocy, bo wiele rzeczy nie daje mi spokoju. Jestem tak
naprawdę zamknięta dla ludzi, boję się ich, chciałabym gdzieś wyjechać, w jakąś
dziurę, nieważne gdzie. Nie chcę się znów czuć tego potwornego strachu, że mogę
zostać zraniona, niezrozumiana. Umrę z braku miłości, moja dusza zabłądziła,
uczucia wygasły, zamknęłam się w sobie i straciłam coś ważnego. Doceniajcie
swoich bliskich, ja już nie mam nikogo.
Musiałam się
wyżalić że nie daje sobie z tym rady.
Waga: Równe 43 kg . Tyję i chudnę, może
jakaś choroba mnie bierze..
Och, przestań, wcale nie jesteś szmatą!
OdpowiedzUsuńJa też nie potrafię się zmienić.. Brak mi sił..
Mieszkam jakieś 20km od Rybnika,a Ty?
Można by.. Ale jak trochę schudnę, teraz byłoby mi wstyd. Ale z tym jak zawalam to może być nigdy.. Ja pierdolę, muszę się ze siebie wziąć.
OdpowiedzUsuńJa mam takie cholerne wahania nastroju, że szkoda gadać. Raz jest zajebiście, śmieję się i wygłupiam, a minutę później złość, płacz i żyletka w ręce. Musimy się spotkać w trójkę, mieszkamy tak niedaleko, więc szkoda to marnować.
OdpowiedzUsuńTrzymaj się :*
Przestań.. Ja czuję się jakbym miała 200 =.=
OdpowiedzUsuńNa GG napiszę Ci gdzie mieszkam, ale to później bo teraz się uczę. ;]
OdpowiedzUsuń