piątek, 26 lipca 2013

Dzień 597.

Spodenki nawet na mnie wiszą. :D
Było tydzień fajnie i znów nastała ta monotonia. Odwiedziłam równe 2 tygodnie temu chłopaka w ośrodku, wystarczyło jedno słowo i na następny dzień byłam u niego. Równe 350km.. Zbyt bardzo się chyba staram, w tym tygodniu znów chciałam do niego jechać, tęsknię.

W zeszłym tygodniu przygarnęłam szczeniaka *Tak wygląda* , nazwałam ją Iśka, na cześć mojej najlepszej przyjaciółki. ^^ Jakoś teraz mam już wyjebane, czy osoby które przeczytają tego posta dowiedzą się jak wyglądam, rozpoznają mnie, cokolwiek. Nie będę się ukrywać, to bez sensu, nie mam nic do ukrycia. Nie zależy mi na niczym.

W ten sam dzień gdy wzięłam Iśkę do siebie był u mnie były przyjaciel M. Znów się dobierał, udawałam że śpię. Robił mi w bieliźnie i nagie zdjęcia. Nie wytrzymałam psychicznie i rzuciłam
się na niego z 2ma żyletkami, poderżnęłam mu gardło. Ale nic mu się nie stało. Zakończyłam znajomość.

Tnę się i chudnę. Znów chudnę. Nic nie jem, prawie. Trzymam się. Przed okresem waga mi się wahała 41-42kg, za kilka dni znów się zważę.

3 dni temu przebiłam samą siebie, 6 piw pod rząd. Zawsze piłam spokojnie i z umiarem.. Przynajmniej 2 tygodnie nie biorę. Ale planuję z koleżanką się znów zaćpać.


1 komentarz:

  1. Cudowna psinka. Widzę, że obie wracamy do starych ćpuńskich nawyków. Jeśli chodzi o cięcie się - słyszałaś o butterfly project? Spróbuj może to pomoże:) Trzymaj się chudzielcu:*

    OdpowiedzUsuń