piątek, 20 września 2013

Dzień 653.

Cały tydzień był przepiękny. Mało jedzenia, dwa dni na głodówce, czuję się świetnie.

Bilans sprzed dwóch dni:
śniadanie - nic.
obiad - nic.
kolacja - nic.
Jednak zjadłam w między czasie kilka brzoskwiń, ale to nic wielkiego, w końcu zwykły owoc.

Bilans z wczoraj:
śniadanie - nic.
obiad - troszeczkę spaghetti, z moim nowym sosem własnym, który mi wyszedł dość dobrze. :)
kolacja - kubek kakałka.

Mam nadzieję, że dalej utrzymam takie bilanse, dziś o 10 zjadłam kromkę chleba, który dała mi koleżanka, ale tylko dlatego, że strasznie mi burczało w brzuszku i na całą klasę było słychać.

Jadę na weekend do Cieszyna, więc będę mogła spokojnie rzygać w razie czego no i będę ćwiczyć, obecnie w moim małym pokoiku nie mam miejsca by robić te ćwiczenia co wcześniej.

Edit: Ona dalej jest ze mną, choć czuję się jakbym po raz pierwszy wchodziła w świat motylków; trzeba mi kupić jakiś czerwony sznureczek, bo moje własnoręczne bardzo szybko się zrywały. Jestem strasznie podjarana, nie dlatego, że nie jem, że chudnę, tylko dlatego, że znów pokażę - wiem to, że mi się uda - że jeśli się chce i dąży do czegoś, to osiągnie się to. Tak więc znów pragnę poczuć te 36 kg, tym razem na dłużej. Na zawsze. <3

Brakuje mi miłości i czułości. ;-;

4 komentarze:

  1. kurcze, nigdy nie wytrzymałam nawet 1 dnia na głodówce;/

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja pierdole, właśnie mi uświadomiłaś,że na głodówce nie byłam od wieków. Oby tak dalej!

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie głódź się,prosze,bo to prowadzi tylko do śmierci.. ja przez takie coś walczę teraz o życie.. :(
    Ps: Mój blog to: www.lekko-pysznie-i-zdrowo.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń