Czy ktoś mógłby zauroczyć się w drugiej osobie nawet jej nie znając? Zamiana parę głupich i krótkich słów, a więcej pisanie, może namieszać w głowie tak, że człowiek zaczyna tęsknić? Tęsknić. Ale za czym? Za tym, że osoba poczuła coś innego niż dotychczas? Poprzez pisanie przecież nie można się zauroczyć. A jednak może zmienić myśli, uczucia, decyzje o 180*.
Osoby, które nie potrafią wyrażać swych uczuć i nie potrafią podejmować racjonalnych decyzji mają po prostu przejebane. Nikt za nie tego robić nie może, nawet pomoc zdaje się wtedy nieprzydatna. Mieszane uczucia komplikują sprawę, a niezdecydowanie ją pogłębia. Co robić w takiej sytuacji?
Staram się na to odpowiedzieć. Trzeba postawić sobie jasny cel w życiu, ale co z tego, jeśli ma się w całym planie niedosyt? Problem tkwi głęboko w sobie. Jeśli ktoś ma zepsute wnętrze, musi najpierw dotrzeć do samego sedna sprawy. Przymusowo, powoli zmienić swoją osobę na taką jaką byśmy chcieli by była. Tylko od czego zacząć? Od prostych rzeczy. Tylko.. To cholernie trudne. Pokonałam wiele, jednak dalej nie potrafię wyzbyć się pewnych nawyków i zmienić myśli..
Niestety jestem na skraju wytrzymałości. Myślę o jednej osobie, gdy mam, albo raczej może będę mieć, inną. Żyję przeszłością, a przecież dobrze wiem, że jest to jeden z największych błędów. Właśnie.. Wiele rzeczy wiem, jednak mam problem by wdrążyć tą wiedzę w życie. Komuś potrafię pomóc, jednak sobie nie umiem. Boję się, że nigdy nie będę szczęśliwa, że mężczyzna, który ma być dopełnieniem mojego szczęścia nie sprosta moim wymogom.
Może dlatego ograniczam się i trzymam tylko niego..? Bo mnie zna, bo wie jaki mam charakter, jak wygląda moje życie na co dzień.. Dlaczego myślę jak pierdolony romantyk, który wierzy w tą miłość jedną jedyną? Dlaczego boję się podejmować nowe decyzje.. ? Dlaczego boję się walczyć o swoje dobro i szczęście.. ?
Potrzebuję rozmowy, jednak do mojej psycholog mam trochę drogi. Teraz jestem całkiem w kropce.
Komuś potrafimy pomóc, bo możemy popatrzeć na problem danej osoby z dystansu. Na swoje zmartwienie tak się cholera nie da. Nie znam dokładnie twojej sytuacji, ale z tego co czytam to mam bardzo podobnie. Cieszę się w sumie (choć nie powinnam), że ktoś ma takie myśli jak ja, bo twierdziłam że jestem z tym sama, a opowiadając twoją historię mówisz też o mojej. A najważniejsze to musimy walczyć o swoje dobro i szczęście, jak mi się w końcu uda, to dam znać...
OdpowiedzUsuńDlatego warto z kimś porozmawiać i dowiedzieć się jak sytuacja wygląda z tej drugiej strony.
UsuńNie poddawaj się, ja nie mam zamiaru. ;)