Ostatnimi czasy zastanawiam się nad pytaniem "kim jestem?". Ciężko mi na nie odpowiedzieć, czuję jakbym była ciągle osobą, którą tak na prawdę nie jestem. Przeżywam ogromny kryzys, zbyt wiele się wydarzyło w tak krótkim czasie. Mam świadomość, że mają one na mnie negatywny wpływ, jednak nie potrafię znaleźć odpowiedniego rozwiązania. Ciekawa jestem - jak widzą mnie inni ludzie? Często robię coś co nie jest zgodne z wartościami, którymi się kieruję, żyję w niezgodzie sama ze sobą. Miałam cele, siłę i motywację, obecnie przeżywam silny stan braku równowagi.
Marek kiedyś tłumaczył mi, że mam w sobie taką "automatyczną barierę", przez co nie pozwalam nikomu się do mnie zbliżyć i dlatego kryję swe uczucia tudzież myśli. Wyjaśniał, że przez trudne dzieciństwo, przeżycia i doświadczenia boję się komukolwiek pokazać tą prawdziwą Adę, tą która obawia się, że nie zostanie zaakceptowana, a zepchnięta na bok. - Coś w tym jest, mam problem z okazywaniem uczuć, zbyt ciężko mi to przychodzi, często je mylę i źle interpretuję. Szybko przywiązuję się do ludzi przez co czuję silny dyskomfort. Nienawidzę samotności, dlatego lubię mieć przy sobie znajomych, jednak powinnam zacząć patrzeć na świat krytycznym okiem.
Im dłużej moje wewnętrzne rozterki trwają, tym częściej chodzę na skiero. Nie jestem z tego dumna, a zapewne tego nie pochwalam. Szczerze powiedziawszy nie wiem dlaczego jaram. Może chcę coś sobie udowodnić? Zrobić na złość? Naprawdę, nie mam pojęcia. Jednego jestem pewna - jeśli nie przystopuję to jest wielkie prawdopodobieństwo, że wrócę do futru, piguł, a nawet barbituranów. Nie wspominając, że od samego początku tej całej "zabawy" pragnęłam spróbować kwasu i innych mocniejszych rzeczy.
Boję się powrotu do przeszłości; niestety nie wiem jakiej dokonać zmiany w pierwszej kolejności. Pamiętam, jak psycholog uzasadniając każdą swoją wypowiedź podkreślała iż samoakceptacja jest kluczową umiejętnością, jest to podstawa, na której mają się opierać pozostałe filary.
Nie mogę świadomie brnąć w to, co o mało mnie nie zabiło. Zniszczyło mi duszę i psychikę, odbudowanie tego będzie trwało latami ale wierzę, że dam radę.
Chciałabym wyjechać stąd, zacząć życie od nowa, zapewnić sobie wspaniały początek najbliższej przyszłości, wykorzystać bolesne doświadczenia i nie popełniać błędów ani swoich, ani moich bliskich.
Postaraj się żyć w zgodzie ze sobą i się nie zniechęcaj. Jeśli komuś to nie będzie odpowiadać-trudno. Żyj dla siebie. A tylko dzięki doświadczeniom zdobywamy jakąkolwiek wiedzę. Gdy mamy gorszy okres, ciężko w to uwierzyć. Ale czasem warto sobie powtarzać takie rzeczy, a nuż się przydadzą.
OdpowiedzUsuńTrzymaj się ❤