środa, 29 kwietnia 2015

Dzień 1256.

Powrót Matiego z Holandii nie był najlepszym pomysłem. Codziennie kłótnie, wypominki i dogryzanie. Obydwoje wiedzieliśmy, że tak będzie. Mamy zbyt kurewskie charaktery, które rzadko potrafiły się dogadać. Najgorsze jest jednak to, że wszystko kręci się wokół narkotyków. Nie mamy innych tematów, tylko ćpanie, ćpanie i ćpanie. Chce ze mną normalnie jarać, dać mi spróbować kokę i piksy. Trafia w mój najsłabszy punkt. Z każdą chwilą coraz ciężej jest mi odmówić, a zapewne gdy przyjdzie co do czego zepsuję to, nad czym pracuję już 1,5 roku.

Hm.. Minęło już 1,5 roku odkąd nie biorę piguł, rok bez fety. Za sprawą osoby, która teraz nieświadomie chce mnie w to wciągnąć z powrotem. Podświadomie sama chcę spróbować ale z miejsca zastępuję te myśli. Prosił mnie bym pomogła mu z tym skończyć, a co wieczór błaga bym nabiła chociaż jedną lufkę. Przecież tak się nie da żyć. Podjęłam się tego wyzwania ale z dnia na dzień będzie mnie to przerastać. Jak można się doprowadzić do takiego stanu? Lęki, zaburzenia nastroju, depresja, nerwica i fazy na czysto..

To nie jest osoba, którą pokochałam. Miłe słowa wypowiadam przez zęby, a gdy pyta czy go kocham, zmieniam temat. Ciekawe, co ja właściwie czuję? Nie mam takiej ogromnej radości jak kiedyś, gdy wyczekiwałam aż wróci z pracy, wszystko tak jakby się wypaliło. Mam nadzieję, że nie jestem z nim tylko i wyłącznie z przyzwyczajenia. Dam nam jeszcze trochę czasu, wtedy będzie już wszytko wiadome.


Co do diety. Ostatnio nie biegałam, jarałam i wpierdalałam oporowo. Muszę koniecznie to zmienić, niedługo lato, basen. Zamiast ładnie wyglądać będę zbierała tłuszcz żeby mi się spod stroju nie wylewał. -.- Trzeba się ogarnąć, zdrowo jeść, ruszyć dupę i dbać o siebie!


Strzelam że ważę gdzieś +/- 42,5 kg.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz