czwartek, 11 stycznia 2024

Dzień 4453.

Ale to zleciało.. Kolejne 1,5 roku do przodu, mnóstwo cudownych jak i złych chwil, osobistych porażek i zwycięstw, setki podjętych decyzji, a ja wciąż czuję się jakbym miała 24 lata, jakby przemijający czas w ogóle mnie nie dotyczył. 

Po powrocie ze spontanicznego wypadu do Chorwacji zmieniłam pracę przez wzgląd na studia. Przy okazji dzięki znajomościom udało się zmienić mieszkanie i był to strzał w 10tkę. :D W pracy wytrwałam 8 miesięcy choć było cholernie trudno. Była bardzo obciążająca fizycznie i psychicznie, nabawiłam się silnego bólu nadgarstków do tego stopnia, że budziłam się w nocy z płaczem. Dostałam skierowanie na EMG, na szczęście niczego się nie dopatrzono, usłyszałam tylko, że mam bardzo chudziutkie i zimne rączki, zalecono mi ćwiczenia. Z pracy mnie zwolniono, gdy przebywałam na zwolnieniu lekarskim ale niezbyt się tym przejęłam, bo byłam w trakcie pisania pracy licencjackiej. 

Równy rok temu okazało się, że ojczym ma raka gardła dolnego. Minęło 6 miesięcy zanim zaczął chemioterapię, która jak się po 2 miesiącach okazało na niego nie działa. Końcówkę leczenia miał samą radioterapią, niedawno otrzymał wyniki z badań, jest poprawa, nie ma żadnych nacieków. Trzymam za niego kciuki, jest wspaniałym człowiekiem tylko zagubionym przez sytuację z siostrą, brakiem pracy, już dawno mówił, że ma depresję, że nie wie jak to wszystko zniesie.. 

Nie ukrywam, że od tamtych wakacji w Chorwacji aż do następnego lipca przepiłam wiele dni. Stres związany ze studiami, praktykami, pracą i rodziną bardzo się na mnie odbił. Prawdą jest, że mam problem z alkoholem i nie potrafię go rozwiązać. Nie chcę jednak chodzić na żadne psychoterapie, grupy samopomocowe czy AA. Chcę sobie sama z tym poradzić jak z resztą ze wszystkim innym. Zioła nie palę już 1,5 roku, a od lipca do listopada nie piłam alkoholu. Przez jedno wyjście wieczorem do sklepu uznałam, że wezmę sobie 3 piwka. Po takim czasie abstynencji miałam pewność, że dam radę wszystko kontrolować. Od tamtej pory piję niemalże codziennie. Matys też nie potrafi odmówić, po prostu jedno nakręca drugie. 

W ogóle jest to smutne ale w moim gronie znajomych nie mam z kim się cieszyć z osiągnięć, z postępów i innych rzeczy których dokonałam, nie mam prawie z nikim głębszego kontaktu. Przypadkiem trafiłam na wpis jednego chłopaka i spontanicznie do niego napisałam. Przeczuwałam, że uda nam się zaprzyjaźnić, jest pierwszą osobą po Chmurkozordzie z którą dobrze się dogaduję i mogę szczerze o wszystkim porozmawiać. Chciałabym jednak mieć kogoś bliżej z kim mogłabym wyjść na spacer, na kawę, cokolwiek byle móc spędzać ze sobą czas. Nie chcę być uzależniona jedynie od Matysa i jego przyjaciół, marzę by mieć własną paczkę na której będę mogła polegać. 

Jeszcze jedna sprawa nie daje mi spokoju. Mój tata wyprowadził się z domu i zamieszkał z tą swoją koleżanką, niestety się rozeszli i tata trafił do przytułku, został osobą bezdomną. Dom stoi pusty ale przez to, że zrzekł się swojej części majątku na rzecz cioci, ona będąc właścicielem zmieniła zamki w drzwiach i nikogo tam nie chce. W listopadzie przeszedł dwa zawały, dobrze, że ktoś mu pomógł, bo nawet nie wiem dokładnie gdzie wtedy był. Może i nawet lepiej, że tak wyszło, bo przestał pić, w ośrodku musi być trzeźwy, ma tam ciepło, ma normalne posiłki, załatwił sobie grupę inwalidzką.. Jest to przykre, bo nie chcę żeby stał i żebrał gdzieś pod sklepem z resztą ludzi ale może uda mu się jakoś ogarnąć życie, tyle lat się niczym nie przejmował i w końcu przyszła na niego pora, by wziąć za siebie odpowiedzialność. Byliśmy wczoraj razem u babci, obchodziła 74 lata. Poleciały jej łezki na nasz widok, uśmiechała się, chciała tatę głaskać i przytulać.. Przed świętami ciocia dostała informację, że jest miejsce dla babci w szpitalu i podjęła ciężką decyzję, by ją tam umieścić. Rozumiem to, sama się nią opiekowała i przez to też jej zdrowie na tym ucierpiało, plus jest taki, że mam do babci bardzo blisko i mogę ją codziennie odwiedzać, tata również.

Poza tym w październiku zdałam obronę i studia na 5tkę, zostałam pochwalona za interesującą pracę, za to, że byłam "kołem napędowym grupy". Promotor namówił mnie, żebym poszła na magisterkę. Miałam w planie zrobić sobie rok przerwy, zdać prawko, odkuć się finansowo ale w sumie miał rację, że nie ma na co czekać. ^_^ 

Ogólnie zeszły rok był dla mnie bardzo burzliwy przez alkohol, pracę i studia ale udało mi się wszystko jakoś ogarnąć, spłaciliśmy zaległe długi i zamknęliśmy 2023 rok wycieczką do Egiptu razem z mamą i ojczymem. Bardzo się stresowałam pierwszym lotem ale niepotrzebnie. Po powrocie zamówiliśmy następną wycieczkę na majówkę do Turcji, chcemy jeszcze wziąć szwagra, w końcu Matys ma z nim dobry kontakt. :) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz