Od poprzedniego wpisu aż do końca roku niewiele się wydarzyło. Raz było lepiej, raz gorzej. Studia, dom, praca, praktyki. Na święta poleciałam z mamą, Matysem i teściową do Maroka. Już sam początek zapowiadał się ciekawie. Mama za dużo wypiła i ją odcięło, gdy czekaliśmy 6h w samolocie na lotnisku, by wystartować. Odpaliła sobie papierosa i dostała przez to upomnienie. Po wylądowaniu wzięły ją służby, ale tylko upomnieli i ją wypuścili. Co ciekawe niektórzy w samolocie stanęli za nią, że to właściwie ich wina, bo sami sprzedają alkohol na pokładzie i później się dziwią, że dochodzi do takich sytuacji. xD Teraz się z tego śmieję jednak, wtedy myślałam, że umrę ze stresu. Poza tym było fajnie, mam jednak poczucie, że mogłam bardziej aktywnie spędzić tam czas. Wiem jednak, że nie chcę już z nikim lecieć na żadne wakacje. Moja mama, ma swój vibe więc to akurat mi nie przeszkadzało, bo potrafi sama się sobą zająć umie się też bawić w porównaniu do teściowej, której wycieczkę jak i wszystko inne opłaciliśmy. Nie jest to zła kobieta ale miesiąc wspólnego mieszkania strasznie mnie przytłoczył, po prostu zbyt długo.
Sylwester skończyłam z rozwalonymi drzwiami i policją, kolegę też odcięło po alko. Straszne jest jaką siekę z mózgu potrafi to zrobić. Wraz z lubym i znajomymi postanowiliśmy, że ten rok będzie rokiem trzeźwości. Wiosną będziemy jeździć na rowerze, pojawiło się też parę mniejszych planów. Poza tym mamy jeden główny cel ale o nim zdecydujemy końcem roku. Na razie przechodzę przez ciężki czas. Odstawienie alko, gdy cały zeszły rok przepiłam trochę odbija się na psychice. Ogólnie czuję się dobrze, nie chce mi się tylko zbytnio przebywać wśród ludzi. Złożyły się jeszcze na to studia, które cholernie chcę już skończyć, praktyki które miałam mieć już dawno skończone, a jeszcze ich nie zaczęłam. Do tego mama ma kolegę, który nie bardzo mi odpowiada. Tata ma stwierdzoną martwicę nogi ale starają się jeszcze ją jakoś uratować. Nie wyobrażam sobie co by było gdyby mu ją amputowali. Przebywa w schronisku i lepiej żeby tam już został, nie wracał do domu, bo się w końcu zapije.Nie potrafię mieć wyjebane. Mam miękkie serce i bardzo wszystko przeżywam. Miewam niekiedy myśli, że mogłam się zgodzić na dziecko, po skończeniu liceum. Zapewne inaczej potoczyłoby się moje życie, może byłoby spełnione, może stworzyłabym szczęśliwą rodzinę. Może nie miałabym tych wszystkich przykrych wspomnień i problemów. Na studia jedne i drugie poszłam zaocznie, pracy po nich nie mam, kariery zawodowej nie zrobiłam. Nie wiem czym się wtedy kierowałam prócz tego, że byłam zbyt młoda na zostanie mamą. Teraz czuję, że czas mi ucieka, jestem rozdarta między tym co podpowiada mi rozum, a tym co serce.
Liczę, że w tym roku wszystko się wyjaśni jakim kierunkiem będę dalej podążać w życiu.
Pierwsze wymiary podałam w 2012 roku, gdy ważyłam 39/40 kg. Ostatnie wymiary podałam prawie 6 lat temu, gdy ważyłam 42,5 kg, obecnie ważę 50. (powinnam mieć teraz okres ale po dwóch dniach dziwnego plamienia się skończył).
Talia: 61cm / 65cm / 70cm
Brzuch: 67cm / 71cm / 81cm
Biodra: 81cm / 83cm / 90cm
Udo: 38,5cm / 44cm / 48cm
Łydka: 27cm / 30cm / 32cm
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz