sobota, 4 października 2025
Dzień 5085.
czwartek, 9 stycznia 2025
Dzień 4817.
Od poprzedniego wpisu aż do końca roku niewiele się wydarzyło. Raz było lepiej, raz gorzej. Studia, dom, praca, praktyki. Na święta poleciałam z mamą, Matysem i teściową do Maroka. Już sam początek zapowiadał się ciekawie. Mama za dużo wypiła i ją odcięło, gdy czekaliśmy 6h w samolocie na lotnisku, by wystartować. Odpaliła sobie papierosa i dostała przez to upomnienie. Po wylądowaniu wzięły ją służby, ale tylko upomnieli i ją wypuścili. Co ciekawe niektórzy w samolocie stanęli za nią, że to właściwie ich wina, bo sami sprzedają alkohol na pokładzie i później się dziwią, że dochodzi do takich sytuacji. xD Teraz się z tego śmieję jednak, wtedy myślałam, że umrę ze stresu. Poza tym było fajnie, mam jednak poczucie, że mogłam bardziej aktywnie spędzić tam czas. Wiem jednak, że nie chcę już z nikim lecieć na żadne wakacje. Moja mama, ma swój vibe więc to akurat mi nie przeszkadzało, bo potrafi sama się sobą zająć umie się też bawić w porównaniu do teściowej, której wycieczkę jak i wszystko inne opłaciliśmy. Nie jest to zła kobieta ale miesiąc wspólnego mieszkania strasznie mnie przytłoczył, po prostu zbyt długo.
Sylwester skończyłam z rozwalonymi drzwiami i policją, kolegę też odcięło po alko. Straszne jest jaką siekę z mózgu potrafi to zrobić. Wraz z lubym i znajomymi postanowiliśmy, że ten rok będzie rokiem trzeźwości. Wiosną będziemy jeździć na rowerze, pojawiło się też parę mniejszych planów. Poza tym mamy jeden główny cel ale o nim zdecydujemy końcem roku. Na razie przechodzę przez ciężki czas. Odstawienie alko, gdy cały zeszły rok przepiłam trochę odbija się na psychice. Ogólnie czuję się dobrze, nie chce mi się tylko zbytnio przebywać wśród ludzi. Złożyły się jeszcze na to studia, które cholernie chcę już skończyć, praktyki które miałam mieć już dawno skończone, a jeszcze ich nie zaczęłam. Do tego mama ma kolegę, który nie bardzo mi odpowiada. Tata ma stwierdzoną martwicę nogi ale starają się jeszcze ją jakoś uratować. Nie wyobrażam sobie co by było gdyby mu ją amputowali. Przebywa w schronisku i lepiej żeby tam już został, nie wracał do domu, bo się w końcu zapije.Nie potrafię mieć wyjebane. Mam miękkie serce i bardzo wszystko przeżywam. Miewam niekiedy myśli, że mogłam się zgodzić na dziecko, po skończeniu liceum. Zapewne inaczej potoczyłoby się moje życie, może byłoby spełnione, może stworzyłabym szczęśliwą rodzinę. Może nie miałabym tych wszystkich przykrych wspomnień i problemów. Na studia jedne i drugie poszłam zaocznie, pracy po nich nie mam, kariery zawodowej nie zrobiłam. Nie wiem czym się wtedy kierowałam prócz tego, że byłam zbyt młoda na zostanie mamą. Teraz czuję, że czas mi ucieka, jestem rozdarta między tym co podpowiada mi rozum, a tym co serce.
Liczę, że w tym roku wszystko się wyjaśni jakim kierunkiem będę dalej podążać w życiu.
Pierwsze wymiary podałam w 2012 roku, gdy ważyłam 39/40 kg. Ostatnie wymiary podałam prawie 6 lat temu, gdy ważyłam 42,5 kg, obecnie ważę 50. (powinnam mieć teraz okres ale po dwóch dniach dziwnego plamienia się skończył).
Talia: 61cm / 65cm / 70cm
Brzuch: 67cm / 71cm / 81cm
Biodra: 81cm / 83cm / 90cm
Udo: 38,5cm / 44cm / 48cm
Łydka: 27cm / 30cm / 32cm
środa, 9 października 2024
Dzień 4725.
Chciałam w ogóle wyżalić się Matysowi ale spławił mnie szybko, że jak mam złe myśli to mam iść do psychologa. Uświadomiłam sobie, że mało kiedy angażował się w moje problemy, często mnie zbywał słowami typu "to zmień pracę", "to zrób to", "to rzuć te studia" etc. Nie wiem czy w ogóle kiedyś sam z siebie chciał wysłuchać co czuję i co myślę. Interesował się dopiero po fakcie, gdy byłam już w totalnej rozsypce. Chociaż tyle, że mam internetowych znajomych, odpowiedziałam, że porozmawiam z którymś z nich skoro On nie chce. Niekiedy myślę, żeby robić swoje i o niczym mu nie mówić. Nie gadać o studiach, o tym, że szukam pracy czy że coś planuję. Z resztą, przestaję widzieć sens we wszystkim.
Ostatnio sam sporo razy mnie zawiódł. Znów pojawiło się ćpanie i jaranie. Ja wiem, że mamy takie charaktery, że ciągnie nas do tego ale już było tak dobrze, stworzyliśmy swój mały, spokojny światek bez dragów i musiało się zjebać po paru latach. Białego nie wzięłam ale przerwałam dwuletnią abstynencję od zioła. Nie ciągnie mnie do tej zamulonej bani ale jak zapalę to mam wstręt do alkoholu, do którego mam słabość.
Czuję, że najlepsze dni uciekają mi właśnie dziś.
sobota, 20 lipca 2024
Dzień 4644.
wtorek, 12 marca 2024
Dzień 4514.
Co jakiś czas mam potrzebę wyżalenia się, napisania wszystkiego prosto z mostu, tak jak myślę. Bez obaw bycia ocenianą, bez myśli, że mogę kogoś zranić lub zrazić. Mimo, że blog jest takim miejscem nie potrafię się przełamać, by dać się ponieść emocjom i wyrzucić je z siebie. Kiedyś łatwiej przychodziło mi pisanie postów.
Wspominałam ostatnio, że poznałam ziomeczka z którym złapałam bardzo dobry kontakt. Fajny z niego chłopak, naprawdę go lubię. Piszemy na różne tematy, znamy się w sumie już bardzo dobrze dzięki temu, że jest to przypadkowa znajomość przez Internet. Nie mamy po prostu żadnych ograniczeń, bez obaw wymieniamy się tym co myślimy i co czujemy. Dzięki jego podejściu i wymianą spostrzeżeń, po raz pierwszy jestem w stanie spojrzeć na wszystko z innej perspektywy. Jest pierwszą osobą, która rozbiła moje życie na czynniki pierwsze. Skłania mnie do głębokich rozważań, zadaję sobie wiele pytań i choć mozolnie, to próbuję znaleźć na nie odpowiedzi.
Przez to, że mam dużo luzu w pracy zaczęłam wykorzystywać ten fakt na edukowanie się w kwestii problemów ze sobą, rodziną, uzależnieniami. Niekiedy robię sobie notatki, gdy omówiony temat mocno do mnie trafi. Tak oto analizując różne przedstawione materiały, a także sposób myślenia kolegi mogłam dojść do pewnych hipotez, które choć nie są spektakularne, bo wiem o nich, to sposób myślenia i dochodzenie skąd się wzięły, nie są tak do końca jasne. Np. skąd wziął się mój brak asertywności? Jak sytuacje z dzieciństwa, w tym brak zainteresowania ze strony rodziców wpłynęły na moje podejście do życia? Jak choroba sieroca rzutuje na moje poczucie wartości? Skąd się bierze paniczny lęk w nowych sytuacjach? Dlaczego reakcja organizmu jest taka, a nie inna? Z czego to wszystko wynika?
Staram się nazywać emocje ale to wcale nie jest takie łatwe. Teraz czuję smutek, zwłaszcza gdy myślę o głębszych uczuciach.
Chciałabym też kontrolować rzeczywistość, ogarniać i ją rozumieć ale przez lęk, który opisałam wyżej nie da się. Gdzieś w sklepie potrafię być miła do ekspedientki ale jeśli chodzi o kwestie związane ze zmianą otoczenia, to nie potrafię. Boję się, że sobie nie poradzę w nowym środowisku, że mnie ludzie dosłownie "zjedzą", bo taka pizdeczka ze mnie. To potęguje moje kompleksy, wycofanie, negatywne myślenie i nastawienie. Czuję się źle w swoim ciele i w swoim umyśle.
czwartek, 11 stycznia 2024
Dzień 4453.
Ale to zleciało.. Kolejne 1,5 roku do przodu, mnóstwo cudownych jak i złych chwil, osobistych porażek i zwycięstw, setki podjętych decyzji, a ja wciąż czuję się jakbym miała 24 lata, jakby przemijający czas w ogóle mnie nie dotyczył.
Po powrocie ze spontanicznego wypadu do Chorwacji zmieniłam pracę przez wzgląd na studia. Przy okazji dzięki znajomościom udało się zmienić mieszkanie i był to strzał w 10tkę. :D W pracy wytrwałam 8 miesięcy choć było cholernie trudno. Była bardzo obciążająca fizycznie i psychicznie, nabawiłam się silnego bólu nadgarstków do tego stopnia, że budziłam się w nocy z płaczem. Dostałam skierowanie na EMG, na szczęście niczego się nie dopatrzono, usłyszałam tylko, że mam bardzo chudziutkie i zimne rączki, zalecono mi ćwiczenia. Z pracy mnie zwolniono, gdy przebywałam na zwolnieniu lekarskim ale niezbyt się tym przejęłam, bo byłam w trakcie pisania pracy licencjackiej.
Równy rok temu okazało się, że ojczym ma raka gardła dolnego. Minęło 6 miesięcy zanim zaczął chemioterapię, która jak się po 2 miesiącach okazało na niego nie działa. Końcówkę leczenia miał samą radioterapią, niedawno otrzymał wyniki z badań, jest poprawa, nie ma żadnych nacieków. Trzymam za niego kciuki, jest wspaniałym człowiekiem tylko zagubionym przez sytuację z siostrą, brakiem pracy, już dawno mówił, że ma depresję, że nie wie jak to wszystko zniesie..
W ogóle jest to smutne ale w moim gronie znajomych nie mam z kim się cieszyć z osiągnięć, z postępów i innych rzeczy których dokonałam, nie mam prawie z nikim głębszego kontaktu. Przypadkiem trafiłam na wpis jednego chłopaka i spontanicznie do niego napisałam. Przeczuwałam, że uda nam się zaprzyjaźnić, jest pierwszą osobą po Chmurkozordzie z którą dobrze się dogaduję i mogę szczerze o wszystkim porozmawiać. Chciałabym jednak mieć kogoś bliżej z kim mogłabym wyjść na spacer, na kawę, cokolwiek byle móc spędzać ze sobą czas. Nie chcę być uzależniona jedynie od Matysa i jego przyjaciół, marzę by mieć własną paczkę na której będę mogła polegać.
Jeszcze jedna sprawa nie daje mi spokoju. Mój tata wyprowadził się z domu i zamieszkał z tą swoją koleżanką, niestety się rozeszli i tata trafił do przytułku, został osobą bezdomną. Dom stoi pusty ale przez to, że zrzekł się swojej części majątku na rzecz cioci, ona będąc właścicielem zmieniła zamki w drzwiach i nikogo tam nie chce. W listopadzie przeszedł dwa zawały, dobrze, że ktoś mu pomógł, bo nawet nie wiem dokładnie gdzie wtedy był. Może i nawet lepiej, że tak wyszło, bo przestał pić, w ośrodku musi być trzeźwy, ma tam ciepło, ma normalne posiłki, załatwił sobie grupę inwalidzką.. Jest to przykre, bo nie chcę żeby stał i żebrał gdzieś pod sklepem z resztą ludzi ale może uda mu się jakoś ogarnąć życie, tyle lat się niczym nie przejmował i w końcu przyszła na niego pora, by wziąć za siebie odpowiedzialność. Byliśmy wczoraj razem u babci, obchodziła 74 lata. Poleciały jej łezki na nasz widok, uśmiechała się, chciała tatę głaskać i przytulać.. Przed świętami ciocia dostała informację, że jest miejsce dla babci w szpitalu i podjęła ciężką decyzję, by ją tam umieścić. Rozumiem to, sama się nią opiekowała i przez to też jej zdrowie na tym ucierpiało, plus jest taki, że mam do babci bardzo blisko i mogę ją codziennie odwiedzać, tata również.
Poza tym w październiku zdałam obronę i studia na 5tkę, zostałam pochwalona za interesującą pracę, za to, że byłam "kołem napędowym grupy". Promotor namówił mnie, żebym poszła na magisterkę. Miałam w planie zrobić sobie rok przerwy, zdać prawko, odkuć się finansowo ale w sumie miał rację, że nie ma na co czekać. ^_^
Ogólnie zeszły rok był dla mnie bardzo burzliwy przez alkohol, pracę i studia ale udało mi się wszystko jakoś ogarnąć, spłaciliśmy zaległe długi i zamknęliśmy 2023 rok wycieczką do Egiptu razem z mamą i ojczymem. Bardzo się stresowałam pierwszym lotem ale niepotrzebnie. Po powrocie zamówiliśmy następną wycieczkę na majówkę do Turcji, chcemy jeszcze wziąć szwagra, w końcu Matys ma z nim dobry kontakt. :)
środa, 10 sierpnia 2022
Dzień 3934.
Często myślę o założeniu rodziny ale czasy i warunki są coraz gorsze. Jedno jest pewne - kocham mojego chłopaka i dziękuję Chmurce, że poświęcił swoje uczucia dla mnie. Dziękuję Marku, jestem bardzo szczęśliwa.
![]() |
| Pierwszej nocy spotkaliśmy stopujących Polaków. |
środa, 28 października 2020
Dzień 3283.
Chcę mówić ale nie ma kto słuchać. Tylko ja i puste ściany, całkiem odizolowana, siedząc bezczynnie myślę o życiu. Tak mijają dni.. Ale od początku.
Udało mi się wziąć dwa tygodnie urlopu, lipiec spędziłam nad morzem. Nie były to wymarzone wakacje ale w tym roku wszyscy mamy trudności i ograniczenia. Ruszyłam autostopem na Bratysławę, zatrzymałam się w mieście by porównać jak w ciągu roku się zmieniło. Następnie szybka objażdżka po Budapeszcie i kierunek Balaton. Była deszczowa pogoda, w pierwszą noc trafiłam na ogromną ulewę połączoną z burzami. Bałam się że namiot za stówę nie przeżyje takiego początku ale skubany nie przepuścił ani kropelki. Musiałam wydostać się pociągiem ale i tutaj los nie rozpieszczał. Zatrzymał się w połowie drogi. Wylądowałam w zatopionym polu, wśród upraw, bez niczego dookoła z ludźmi niemówiącymi po angielsku. Nim dotarłam do granicy zostałam zatrzymana przez chorwacką policję z grupą młodych ludzi. Francuzka, dwóch Hiszpanów i Marokańczyk bez wizy. Z tym ostatnim dotarłam do Zagrzebia, przygarnęliśmy również bezdomnego 17letniego Bułgara i tak przegadaliśmy całą noc. Przejechałam całą Dalmację, przepiękna kraina. Gdy zza gór wyłonił się widok na morze poleciały mi łezki. To były moje pierwsze wakacje.
w Splicie spotkałam się z Polakiem, który zabrał mnie do Makarskiej. Zatrzymaliśmy się na noc na plaży gdzie spotkaliśmy dużą grupę rodaków. Oglądaliśmy spadające gwiazdy. Spędziłam tam kolejne dni. Chciałam jechać dalej ale niektóre państwa zamknęły się na turystów.
Po powrocie do pracy przyszły problemy z nadgarstkami. Rada lekarza - zmiana pracy. Za namową mamy zapisałam się znów na studia. Wybrałam kryminalistykę. Cieszę się, że jest zdalne nauczanie, kontakt z ludźmi jest dla mnie czymś irracjonalnym.
Przestałam pić, bardzo jestem z tego dumna. Mam czysty umysł, zmotywowałam się i znalazłam dodatkową pracę zdalną, zaczynam nad sobą pracować. Poszłam do ginekologa, badania krwi nie są najlepsze, biorę tabletki. Dostałam kolejne skierowania ale nie mam w Polsce ubezpieczenia, powinnam załatwić je wcześniej.
Odstawiłam komputer, nie gram w nic. Maluję, robię DIY. Teraz mam kryzys, bo brakuje mi osób z którymi mogę się spotkać i porozmawiać. Robić coś. Nie jestem przekonana do psychologa ale może..
P.S. Napisałam znów do Rzecznika Praw Dziecka, dostałam odpowiedź. Była sprawa w sądzie, w końcu coś ruszyło tylko nie można przywrócić spotkań przez epidemie. Niedługo minie rok gdy widziałam siostrę..
poniedziałek, 1 czerwca 2020
Dzień 3134.
czwartek, 13 lutego 2020
Dzień 3025.
Czuję się samotna. Potrzebuję sensu istnienia, zamiłowania, przekonania że jestem komuś, czy do czegoś potrzebna. Życia w społeczeństwie którego tak bardzo się boję. Nie brakuje mi niczego, nikt nie robi mi problemów, żyję spokojnie i mam wokół siebie dobrych ludzi ale nie potrafię nawiązać dłuższej czy głębszej znajomości. Miałam okazję ale wstydzę się, nie wiem o czym rozmawiać, by nie zrobić z siebie idiotki. Kompleksy, poczucie beznadziejności i depresja. Żałuję, że nie poddałam się leczeniu po ostatniej próbie samobójczej. Teraz nie mam odwagi, myślę że jest wszystko w porządku i tylko czasem łapię takiego doła. Najgorsze, że nie potrafię wtedy opisać co się ze mną dzieje, jestem bezsilna i na skraju załamania. Dobija mnie wszystko, płaczę nawet przez niepozałatwiane sprawy, bo zwlekam, bo nerwy, bo zawsze coś.Wkurwia mnie też bezczynne siedzenie w domu. Z osoby ambitnej zrobiłam się piwniczakiem. Uświadomiłam sobie ile lat zmarnowałam, znajomi skończyli studia, niektórzy założyli rodzinę, mają różne osiągnięcia. A ja wciąż się czuję jak nastolatka przed wyborem szkoły średniej, bo 'nie wiem co robić w życiu'.
Prawdą jest, że od połowy ubiegłego roku baardzo dużo jarałam i długi czas bez przerwy wprowadza mnie w gorsze samopoczucie, po części przez to przestałam chodzić na siłownię. Cieszę się, że minął rok odkąd rzuciłam palenie papierosów i wciąż nie piję ale za to w grudniu znów wdupiałam. Nie chcę mieć już żadnej styczności z tym. W ogóle jest to temat tabu.
Chcę odzyskać zdrowie psychiczne, być szczęśliwą i cieszyć się życiem ale boję się, że bez pomocy mi się nie uda.
wtorek, 5 listopada 2019
Dzień 2925.
P.S. Mama nie odzyskała praw rodzicielskich nad siostrą.











